Get Ania Przybylska-A's email address (a*****@pg.com) and phone number at RocketReach. Get 5 free searches. Rocketreach finds email, phone & social media for 450M+ professionals.
Łobuziara z urodą nastolatki i głosem Jana Himilsbacha. W zasadzie nie musiała niczego grać. Pojawiła się w polskim kinie znikąd i od razu stała się fenomenem. Pierwsza autoryzowana przez rodzinę biografia Anny Przybylskiej napisana przez dziennikarzy trójmiejskiej „Gazety Wyborczej” – Grzegorza Kub…
Córka Anny Przybylskiej i Jarosława Bieniuka kończy dziś 15 lat. Oliwia Urodziła się 18 października 2002 r. i jest pierwszym dzieckiem zmarłej aktorki. Anna Przybylska zbudowała już swój wymarzony dom z piłkarzem, a dla najbliższych była skłonna poświęcić wszystko. Miała przed sobą całe życie, szczęśliwą rodzinę i talent.
Upon the death of Artur Bodanzky in November, 1939, Leinsdorf was named the head of the German wing of the Met at the age of 27. In 1941-42, he made his first recordings (for Columbia), all of them accompaniments to Met singers in arias and duets. When Artur Rodziński left the Cleveland Orchestra at the end of the 1942-43 season, Leinsdorf won
Total duration: 2hr 8:38. Vienna Philharmonic Orchestra. Berlin Philharmonic Orchestra. conducted by Wilhelm Furtwängler. Producer's Note. Full Track Listing. Cover Art. The two recordings offered here have both suffered historically from relatively poor sound quality, especially in comparison to contemporary recordings of Furtwängler
Ania (Polish Edition): Biografia Anny Przybylskiej [Biography of Anna Przybylska] (Audio Download): Maciej Drzewicki, Anna Dereszowska, Grzegorz Kubicki,
Ania (Polish Edition): Biografia Anny Przybylskiej [Biography of Anna Przybylska] Audible Audiobook – Unabridged Maciej Drzewicki (Author), Anna Dereszowska (Narrator), Grzegorz Kubicki (Author), Agora S.A. (Publisher) & 1 more
Replay : Make sure the MP3 and its CUE file are in the same folder. Replay software that supports MP3+CUE (such as Kodi) will find both, associate them, and offer you the album tracks as for any other album. Splitting : If you search for a “Cue Splitter” you’ll find free software online which can split your long MP3 into individual tracks.
To już osiem lat, jak nie ma z nami Anny Przybylskiej. Jej partner życiowy Jarek Bieniuk opowiedział o snach z aktorką. Sportowiec nigdy nie zapomni jednej r
Ania (2022) Obejrzyj Cały Film Online Już Teraz U Nas . Zapraszamy .Jeżeli chcesz więcej filmów takich Jak Ania Online to zostaw lajka .Zawsze mile wdziany s
Rs7II2M. Z wyjątkiem wtedy, kiedy jest Ostatnie wydarzenia skłoniły mnie do podjęcia tematu, o którym miałam nie pisać. Zdawało mi się, że teza, iż nigdy nie jest za późno na zmiany w życiu lub realizację marzeń jest tak oczywista, że nie ma co. Słyszałyśmy to tysiąc razy i jeszcze tysiąc razy usłyszymy, wykrzykują ją wszystkie memy motywacyjne i jest już tak wyeksploatowana, że aż trąci banałem. A jednak okazuje się, że hasła hasłami, a życie sobie i ciągle wiele dojrzałych pań nie daje temu wiary. Znajoma coachini biznesu powiedziała mi, że często zwracają się do niej kobiety po czterdziestce i pięćdziesiątce, które jęczą, że chciałyby coś zmienić w swoim życiu, najlepiej życie i prawie zawsze w tych rozmowach pada „ale już chyba za późno”. A jej ręce opadają, bo ma już tego dosyć. Do roboty, a nie jęczeć! Dzwonię do koleżanki prawie pięćdziesiątki, która po latach zajmowania się domem i trójką dzieci wreszcie startuje z własną działalnością, o której tak marzyła. Pytam jak się czuje. „Eee, no niby dobrze, ale czy to jeszcze ma sens? Już bliżej niż dalej…” I mnie ręce też opadły, bo ja nie rozumiem. Kobieta 50-60 letnia ma dzisiaj przed sobą około 20-25 lat, a może i więcej. To szmat czasu. Jest nadal w pełni sił, a od jej stylu życia zależy na jak długo tych sił i zdrowia starczy. WSZYSTKIE, absolutnie wszystkie kobiety (mężczyźni też oczywiście), które realizują swoje życiowe pasje mówią, że daje to niesamowitą energię i życie wydłuża. I czy warto tak po prostu machnąć na to ręką? Warto się poddać? Rzucić ręcznik przed czasem? Z wygody, lenistwa czy zaniechania? Czy nie warto pokonać lęku, który jest największym blokerem zmian? Zastanawianie się nad własnym życiem jest w dzisiejszych czasach czymś normalnym. Wszyscy chcemy być szczęśliwi i zadowoleni i prawie zawsze w którymś momencie życia odkrywamy, że nie do końca jesteśmy i chętnie byśmy coś zmienili. Czasem jest to coś małego, czasem mamy ochotę na rewolucję. Niektórzy idą za głosem serca, inni nie. Mam wrażenie, że to zwłaszcza kobiety mają tendencję do okopywania się w grajdołku swoich przekonań i zasłaniania się szczelnym parawanem przed możliwością zmian. A raczej przed podejmowaniem kroków, które te zmiany mogłyby wprowadzić. Wystawiają transparent z dobrze znanym i jakże zgranym duetem: „już za późno, jestem już za stara na (tu wpisać: szczęście, zmianę zawodu, własny biznes, miłość, podróże, realizację pasji, naukę itd. itp.).” Nie są do końca szczęśliwe tam, gdzie są, niespecjalnie są zadowolone ze swojego życia, ale te dwa stwierdzenia załatwiają im alibi na bezczynność. Narzekanie jest dużo prostsze, nie wiąże się z tym żadne ryzyko (chyba, że ucieczki wymęczonych słuchaczy) i nie wymaga wysiłku. Wyżej wymieniona coachini opowiadała mi, że na jej warsztaty przychodzą dojrzałe kobiety, ale bardzo często tylko raz, wyżalają się, a kiedy ona zachęca je do działania, więcej się nie pojawiają. Wydaje mi się, że grupa kobiet 40+ świadomych swoich niezaspokojonych potrzeb jest dość spora. Mamy poczucie spełnionych obowiązków rodzinnych i społecznych, a jakże mało zrealizowanych pragnień osobistych … To nas uwiera, to nas męczy, bo dojrzewając w latach, dojrzałyśmy do potrzeby zaspokojenia własnego „ja”. I teraz jest czas, żeby te pragnienia spełniać. I uwierzmy, że NAPRAWDĘ NIE JEST ZA PÓŹNO. Wręcz przeciwnie, teraz jest NAJLEPIEJ. Czy chcemy potem żałować? Żyć w narastającej frustracji? Przecież liczne badania socjologiczne wykazały, że u schyłku życia dużo bardziej żałuje się tego, czego się NIE ZROBIŁO, niż tego, co się zrobiło, choćby to nawet były rzeczy straszne. To właśnie to powiedzenie dało mi do myślenia, kiedy skończyłam czterdziestkę i moje życie zaczęło mnie uwierać. Czułam wyraźnie, że nie wszystko jest tak jakbym chciała, że brakuje mi pewnych spraw i że chciałabym to i owo zmienić. Czułam, że jeśli nic z tym nie zrobię, to będzie mi bardzo bardzo źle. Pamiętałam też moją ukochaną babcię, która często wylewała przy mnie swoje żale, ile rzeczy w życiu jej przepadło, ile talentów zmarnowała, czego nie zrobiła. Zrozumiałam, że nie chcę żałować tak jak ona. Chciałam zmian, ale jak większość z nas bałam się. I dlatego przez wiele lat odkładałam wykonanie pewnych ruchów, założenie bloga, pisanie książki, bardziej świadome życie – jeszcze nie teraz, jak będę miała więcej pieniędzy, więcej czasu, więcej luzu. Znane wymówki. Co mnie przekonało? Najpierw w moje ręce trafiła książka Julii Cameron „Droga artysty” (wtedy czytałam ją po angielsku, w Polsce ukazała się pod koniec 2013 r.), w której autorka rozprawia się z wieloma przekonaniami blokującymi nasze głowy przed podjęciem działania (pieniądze, czas, wiek). Również z mitem „za późno”. Na pytanie: „Czy wiesz ile będę miał lat kiedy nauczę się grać na fortepianie ?” odpowiada: „Tyle samo, co wtedy, kiedy się nie nauczysz”. Proste i logiczne, prawda? “Jestem za stary” to taktyka uniku” – pisze Cameron. „Stosuje się ją zawsze, gdy chce się uniknąć stanięcia twarzą w twarz ze strachem.” Polecam tę książkę wszystkim zablokowanym i lękającym się. Nie tylko artystom, choć o wyzwalaniu kreatywnego potencjału w niej najwięcej. A potem była cała seria wydarzeń – znaków. Niewiarygodny wypadek w Warszawie, gdzie samobójca spadł na przechodzącą ulicą dziewczynę i złamał jej kręgosłup, przerywając nie tylko rdzeń kręgowy, ale i fajne życie. Pomyślałam sobie, jakie to wszystko kruche i że naprawdę nie znamy dnia ani godziny. I to było przebudzenie. Ugruntowane przez wzruszającą historię chorej na raka Kasi Markiewicz, która pomimo choroby spełniła swoje marzenie o śpiewaniu i wystąpiła w The Voice of Poland. Kilka miesięcy później zmarła. Czytałam potem rozmowę z Kasią w Wysokich Obcasach. Ależ to była ciepła i dzielna kobieta. Oto co powiedziała na końcu wywiadu: „Tak niewiele trzeba, żeby mieć radochę, a my ciągle coś odkładamy na później. Że jeszcze zdążymy, że jeszcze kiedyś, a teraz nie mamy pieniędzy, nie możemy wziąć urlopu. Guzik prawda. Mam ochotę krzyczeć do ludzi: „Ruszcie tyłki z kanap, nie marnujcie już czasu!” Potem przedwczesna śmierć Ani Przybylskiej, którą opłakiwała cała Polska, a wreszcie spotkanie z koleżanką (41 lat), której nie widziałam rok, a ona przez ten rok dowiedziała się, że ma raka jajnika, przeszła trzy chemie, była przed operacją i śmiertelnie się bała. Do tej pory pamiętam jej pełne strachu oczy bez rzęs i głowę w peruce. I to był dla mnie wstrząs. Czego JA się boję? Czym jest MÓJ strach wobec jej ? I na co jeszcze chcę czekać? Aż i mnie odpukać coś dopadnie i będzie za późno? Bo śmierć i choroba to jedyne przypadki, kiedy już JEST ZA PÓŹNO. I jest wtedy bardzo bardzo smutno. Ale tak nie musi być. Jeśli spróbujesz, to być może za kilka lat, może za dziesięć – spełnisz swoje marzenia i będziesz szczęśliwsza niż dziś, jeśli ich nie spełnisz, przynajmniej będziesz wiedziała, że próbowałaś i to też da ci poczucie siły; jeśli nie spróbujesz, będziesz w tym samym miejscu i o kilka lat starsza, ale być może sfrustrowana i pełna żalu. Nie odkładaj na jutro, na poniedziałek, na następny rok, na PÓŹNIEJ. Bo później może nie przyjść. Weź głęboki oddech i skacz. Pokonaj swój lęk. WARTO. Ale o tym następnym razem.
Adriana Kalska zamieściła na Instagramie zdjęcie, na którym prezentuje się w nowej odsłonie. To kadr, który najprawdopodobniej został wykonany na planie zdjęciowym jednej z produkcji. Tymczasem wywołał on ogromne poruszenie wśród internautów. Fani aktorki zwrócili uwagę, że łudząco przypomina na nim Annę Przybylską. Niektórzy sugerują, że właśnie ruszyły prace nad filmem o zmarłej aktorce, a Adriana Kalska zagra w nim główną rolę. Szymon Bieniuk ma już 16 lat! Jest podobny do Anny Przybylskiej? Adriana Kalska zagra Annę Przybylską? Po tym, jak na Instagramie Adriany Kalskiej pojawił się jej czarno-biały portret, internauci zgodnie orzekli, że aktorka łudząco przypomina na nim Annę Przybylską. Gwiazda serialu „M jak miłość” zapozowała do zdjęcia w krótkiej peruce z jasnymi pasemkami. Niektórzy uważają, że Adriana Kalska jest ucharakteryzowana do zapowiadanego od dłuższego czasu filmu o życiu i losach Anny Przybylskiej. „Ależ podobieństwo do Ani Przybylskiej”, „Jak Panią pierwszy raz zobaczyłam pierwsze moje słowa ,,Boże jak Ania Przybylska”, „Jak młoda Ania Przybylska ”, „Sobowtór Przybylskiej bardzo ładnie ślicznie ci w krótkich”, „Jak Ania Przybylska”, czytamy w komentarzach pod postem aktorki. Na jeden z wpisów internautów zareagowała sama Adriana Kalska. Czy gwiazda potwierdziła domysły fanów i jedna z produkcji ruszyła? „W końcu robicie ten film o Przybylskiej”, napisał jeden z wielbicieli. Na odpowiedź aktorki nie trzeba było długo czekać. „🔥👏 heh jo😎”, odpisała Adriana Kalska. Zobacz też: Jacek Kurski zapowiedział film o Annie Przybylskiej! Zdradził szczegóły Fot. MIECZYSLAW WLODARSKI/REPORTER Film o Annie Przybylskiej Przypomnijmy, że od kilku lat mówiło się o powstaniu filmu o życiu Anny Przybylskiej. Produkcja miałaby być hołdem dla zmarłej aktorki. Radosław Piwowarski po śmierci aktorki nie ukrywał, że chciałby stworzyć jej biografie. To on nazywany jest ojcem jej sukcesu. Był zachwycony jej talentem, dostrzegł urodę i urok już na castingu do filmu Ciemna strona Wenus. „Ktoś mi cynicznie doradzał, że ludzie pójdą do kina zobaczyć, jak ona umiera, bo śmierć jest chwytliwa. Nie chcę, żeby to było w filmie, nie chcę, żeby to był film o chorobie i śmierci, tylko o życiu i szczęściu. Radosny. Są jednak tacy, którzy uważają, że cierpienie, choroba, zły los są najbardziej kasowe”, tłumaczył Radosław Piwowarski w rozmowie z Krystyną Pytlakowską dla VIVY w 2017 roku. Jakiś czas temu reżyser wyznał, że jego plany nie dojdą do skutku. „Po pierwsze, rodzina Ani nie chciała kontaktować się z producentami bezpośrednio tylko przez kancelarię prawną”, wyznał kilka lat temu w rozmowie z „Na żywo”. „Teraz najważniejszy jest spokój córki i synów Ani. Tymczasem realizowanie zdjęć do biograficznej produkcji wprowadziłoby zamęt w ich życie. Dlatego rodzina zmarłej uważa, że będzie najlepiej, jeśli ten obraz nigdy nie powstanie”, dodawał. Z kolei, niedawno Jacek Kurski opowiadał o planach stworzenia filmu dokumentalnego o Annie Przybylskiej w wywiadzie dla dziennika Fakt. Jak podkreślał, za realizację filmu ma być odpowiedzialna osoba, która stoi za dokumentem o Krzysztofie Krawczyku. „Autor opowieści o Krawczyku z wielkim zapałem zabrał się do pracy nad filmem o Annie. Myślę, że ten dokument przyciągnie przed telewizory nie 4, ale nawet 5-6 milionów Polaków. I wzruszy ich”, wyjaśniał. Czy rzeczywiście Adriana Kalska wcieli się w postać Anny Przybylskiej? Zobacz też: Oliwia Bieniuk zagra w filmie o Ani Przybylskiej? Radosław Piwowarski szczerze o jej karierze Fot. Mateusz Stankiewicz
Opowiedziała, jak wyglądały ostatnie dni życia jej córki. Nie da się ukryć, że choroba i śmierć Anny Przybylskiej mocno wstrząsnęły Polakami. Piękna i zdolna aktorka osierociła trójkę dzieci, nad którymi opiekę sprawuje dzisiaj Jarosław Bieniuk z nową partnerką, Martyną Gliwińską oraz dziadkowie. Choć od śmierci gwiazdy minęło ponad 1,5 roku to nikt z jej bliskich nie udzielił jeszcze tak szczerego wywiadu jak Krystyna Przybylska. Polecamy: "Krysieńko, nie płaczcie, jeszcze na pewno się zobaczymy". Wspominamy Annę Przybylską. Mama Ani Przybylskiej w pierwszym wywiadzie po śmierci córki! W sobotę w "Wysokich Obcasach" ukazała się poruszająca rozmowa, w której mama Ani Przybylskiej wspomina jej ostatnie chwile. Nie ukrywa, że to było bardzo ciężkie doświadczenie, a aktorka do końca swoich dni starała się być pogodna i życzliwa. Przybylska podkreśla też, że na śmierć dziecka nigdy nie jest się przygotowanym: A można się do tego przygotować? Matka może się przygotować na śmierć córki? Wciąż nie jestem na to gotowa. Żaden rodzic nie powinien chować swojego dziecka. Nawet dziś, kiedy jestem w domu Ani, zawsze siadam tyłem do miejsca, w którym stało jej łóżko wypożyczone z hospicjum. Kiedyś się z tym uporam, ale jeszcze nie teraz. Zobacz: Jarosław Bieniuk we wzruszającym wywiadzie dla DDTVN: "Trzeba żyć dalej i patrzeć do przodu" Krystyna Przybylska w pierwszym wywiadzie po śmierci Anny Przybylskiej Mama gwiazdy wyznała, że kiedy nadeszły ostatnie dni życia jej ukochanej córki, czuła to. Kiedy nadeszły ostatnie dni, czułam, że to już. Tak zwyczajnie, jak matka. W czwartek Agnieszka (siostra Anny Przybylskiej) zabrała Anię na wózku i gdzieś pojechały. Nie było ich cztery godziny, a ja się denerwowałam. Komórek oczywiście nie odbierały. Okazało się, że pojechały tylko na lody, a potem Anię - jak nie ją - naszło na zakupy. Po powrocie nakrzyczałam na nie, jak za młodzieńczych lat. W sobotę była przepiękna pogoda. Patrzyliśmy na morze. Odbywały się jakieś zawody Anię kołdrą, kocem, nałożyliśmy jej czapkę. Ania kazała nam patrzeć na słońce, na wodę, na te żaglówki. Zobacz: Jarosław Bieniuk spełnił ostatnią wolę Ani Przybylskiej! Internauci: "Piękny gest" Anna Przybylska zmarła w niedzielę nad ranem 5 października 2014 roku. Mama Ani doskonale pamięta ten dzień: Wieczorem przyszła pielęgniarka z hospicjum. Zaczęła mnie namawiać: "Krysiu, idź do domu, odpocznij trochę". Ale nie chciałam. Ania też mówiła: "Mamuś, proszę cię, nie idź". Chyba też już to czuła. Poszłam nawet na chwilę do góry, chciałam chwilę poleżeć, ale zaraz zeszłam z powrotem. Musiałam przy niej być. W niedzielę nad ranem pielęgniarka wychodziła na następny dyżur, zrobiłam jej kawę i kanapkę, wróciłam do Ani i zobaczyłam, że odchodzi. Jak ktoś to wcześniej już widział, to wie. Nosek się jej wyciągnął, ręce się zrobiły takie... inne. Oddech miała cichutki, łapała powietrze jak taki malutki ptaszek albo ryba, która szuka wody. Wyglądała jak mała śpiąca laleczka - już taka malutka, drobniutka. Siedzieliśmy przy niej z Jarkiem i Agnieszką. Jeszcze wstałam, wzięłam ją za rękę i szepnęłam: "Dziecko, nic się nie martw, wszystko będzie dobrze". Już nie odpowiedziała, tylko spod powiek popłynęły jej dwie łzy. Może mnie jeszcze usłyszała? Umarła o Zobacz: Córka Anny Przybylskiej: "Każdego dnia za mamą tęsknię" Krystyna Przybylska nieustannie pomaga Jarosławowi Bieniukowi w wychowywaniu dzieci i stara się im zapewnić spokojne dzieciństwo. Polecamy: "To cudowne być z kimś tak bardzo, bez reszty". Jak się kochali Anna Przybylska i Jarosław Bieniuk - zdjęcia. Mama Ani Przybylskiej udzieliła pierwszego wywiadu po śmierci córki Krystyna Przybylska wspomina ostatnie chwile życia córki
Dwa razy pokazała się w rozbieranej sesji w magazynie „Playboy“. Ma wyjątkowe wyczucie stylu i nawet w dresie wygląda sexy. Od 11. lat tworzy udany związek z piłkarzem Jarosławem Bieniukiem. Mają trójkę dzieci: Oliwię, Szymona i Jana. Z najmłodszym synem zagrała ostatnio w filmie „Wyprawa na księżyc“. Znów jest o niej głośno, tym razem z powodu nowego koloru włosów. W naszym rankingu "Najseksowniejsza Polka 30+" zajęłaś pierwsze miejsce, zostawiając daleko w tyle takie piękności jak: Magdalena Mielcarz, Anna Mucha, czy Magdalena Mołek. Czy ty sama czujesz się kobietą seksowną? ANIA PRZYBYLSKA: To zależy. Myślę, że jak wszystkie kobiety mam lepsze i gorsze dni. Uważam, że dobry trening oraz odpowiedni posiłek są w stanie sprawić, że każda kobieta wygląda świetnie. Oczywiście, miewam i takie dni, kiedy czuję się ze sobą fatalnie. Chodzę wtedy cały dzień i mówię sobie: "Nie, dzisiaj nie patrzę w lustro". Zwycięstwo w takim rankingu to dla mnie przede wszystkim wyraz sympatii. Ważne dla mnie jest to, że głosują w nim również kobiety . Jesteś pewnego rodzaju fenomenem, poświęciłaś się rodzinie, rzadko pojawiasz się na imprezach, a jednak publiczność darzy cię sympatią. Zdajesz się nie wzbudzać irytacji ani zazdrości … W czym tkwi tajemnica tego sukcesu? Myślę, że tym sukcesem jest nienachalność oraz niewciskanie się na siłę. Teraz mamy tyle kolorowej prasy i… wszędzie musi być sensacja. Czasem ma się takie się poczucie, że po otwarciu puszki z pomidorami wyskoczy z niej pan i pani X i Y. Jeśli o mnie chodzi, to mam ten komfort, albo takie usposobienie, że nawet jakbym bardzo chciała wszędzie bywać, obawiam się, że nie znalazłabym na to czasu. Raz – nie mieszkam w stolicy, czyli w tym ośrodku gdzie to wszystko się dzieje. Dwa, że dosyć jestem zajęta swoimi rodzinnymi sprawami. A trzy, że całe życie starałam się nie robić niczego dla poklasku. Ja to po prostu lubię. Popularność i sympatia jest dla mnie jak tlen, który jest efektem ubocznym fotosyntezy. Ale nie ukrywam, że można też czerpać z tego korzyści. Dzięki popularności zostałam ambasadorką marki Garnier. I fajnie, bo ja uwielbiam tego typu pracę. I to mi się podoba. Jeśli już trzeba się faktycznie pokazać, niech to będzie w słusznej sprawie. Można też przy okazji świetnie wyglądać. Od sierpnia rusza kampania reklamowa Garniera z nową Ambasadorką, Anią Przybylską. Masz trójkę małych dzieci i jednocześnie cały czas udzielasz się zawodowo. Jak godzisz ze sobą karierę z byciem matką? Jest to do pogodzenia, choć bywa momentami trudne. Jest mi o tyle łatwiej, że nie jestem zatrudniona na stałe w żadnym teatrze i nie robię wielu projektów jednocześnie. Bardzo się cieszę, że moje dzieci są jeszcze małe i mogę z nimi ten czas spędzać. Zresztą, nigdy nie robiłam wielu rzeczy naraz. To jest kwestia koncentracji – jak mam do zrobienia fabułę, to się koncentruję wyłącznie na niej. Mam masę kolegów i koleżanek, którzy rano potrafią iść na próbę, z próby potrafią iść na plan, z planu potrafią iść na spektakl, a są i tacy, którzy jeszcze zrobią nocne zdjęcia. Nawet gdybym miała wokół siebie masażystów i spała na wodnym łóżku, nie wiem, czy byłabym w stanie zrobić tyle rzeczy naraz. A jak ty postrzegasz samą siebie? Czujesz, że jesteś dobrą matką? Wiesz, my matki nigdy nie czujemy się dosyć dobrze. To trochę jak z gotowaniem - nawet jak coś ugotuję – myślę: "kurcze, mogłabym to zrobić lepiej". Oczywiście, mam takie poczucie, że szkoda, że nie będzie mnie tu, albo szkoda, że nie zrobię tego, albo tamtego… Często mówię do siebie: "Ale super dzień spędziliśmy, zrobiliśmy razem tyle fajnych rzeczy". Mam też i takie dni, jak każdy inny człowiek, bo przecież nie będę robiła z siebie Matki Polki, że mówię do siebie: "Boże, jak mam dosyć tego wszystkiego, jestem zmęczona. Niech nikt nie mówi do mnie, niech nikt nie oddycha najlepiej". Kiedy dzieci są – starsze w szkole, młodsze w przedszkolu, to lubię czasem tak zwyczajnie i bezmyślnie poleżeć na podłodze. Wtedy myślę sobie – "Jak mi jest dobrze!”. Albo na ogródku się rozłożę i myślę – "Cudownie!" Ale bywa, że tęsknię, chcę aby dzieci już wróciły z obozu, żeby tu już były, żeby krzyczały i bałaganiły. wiem, że te stany są zupełnie zrozumiałe, nawet psychologowie to potwierdzają. Myślę, że wszystkie uczucia, których doświadczam są właściwymi. Masz liczną i kochającą się rodzinę. Czy zdradzisz nam, kto faktycznie rządzi w waszym domu? Najmłodszy Jasiek! (śmiech). Wszyscy się kochamy, ale jemu się ustępuje, bo jest najmłodszy. Trzeba przyznać, że on to umie wykorzystać. Po części jest to zasługa temperamentu i osobowości, jaką ma. Temperament zapewne odziedziczył po mamie… Właśnie nie! Jako dziecko byłam zupełnie inna. Jestem typem gaduły i tak dalej, ale nigdy nie byłam dzieckiem absorbującym. Bardzo szybko nauczyłam się samodzielności. Mój najmłodszy Jasio – jeszcze jest takim "rodzynkiem”. Masz trójkę dzieci, więc można powiedzieć, że jesteś doświadczoną mamą. Czy zdarza ci się udzielać rad swoim koleżankom-aktorkom w ciąży? Dzisiaj trudno się wspierać, bo mamy tak ogromną wiedzę i doktora Google’a (śmiech). Możemy korzystać z fenomenalnej opieki lekarskiej. W związku z tym, że mieszkałam w wielu miastach, mam sporo sprawdzonych ginekologów oraz pediatrów. Do tej pory, gdy tylko zdarzały mi się sytuacje podbramkowe, miałam ten komfort, że mogłam zadzwonić do kilku lekarzy po poradę. Ale muszę przyznać, że… strasznie zazdroszczę dziewczynom, które są w pierwszej ciąży. Nie ma nic bardziej emocjonującego. To taka wielka niewiadoma! Pamiętam, jak lgnęłam do tych koleżanek, które były po pierwszych porodach. Miałam do nich mnóstwo pytań. Żadna mi nie umiała odpowiedzieć jak to jest. Teraz już wiem – jest bardzo trudno ubrać w słowa to przeżycie. Dopiero kiedy sama tego doświadczasz, masz wrażenie, że cię Pan Bóg naznacza, że jest to coś pięknego. Dodam, że jestem wielką fanką naturalnych porodów. Naprawdę warto, jeśli można, do samego końca robić wszystko, żeby wszystko odbyło się siłami natury. Jak patrzę na ciebie to widzę prawdziwą sexy mamę. Zdradzisz nam sekret swojej szczupłej sylwetki? Nigdy nie byłam ani grubasem, ani chudzielcem. W każdej ciąży przytyłam równo po 9 kg. Naprawdę potrafię dużo zjeść i jem dużo słodyczy, co jest dla mnie zgubne. Jestem osobą ruchliwą, szybkomówiącą i energiczną. Ciężko mi usiedzieć w jednym miejscu. Czasami mam tak, że gotuję posiłki kilka razy w ciągu dnia. Jedno dziecko wróci – zmywam, drugie wróci – zmywam, trzecie wróci – zmywam. Potem trzeba wykąpać, ubrać, pobawić się. Sport też staram się uprawiać, w miarę możliwości oczywiście. Ostatnio sporo jeżdżę na rowerze. Do roweru dokupiłam sobie nawet specjalną przyczepkę do której wsadzam młodego i razem jeździmy na cudowne wycieczki po Trójmieście. Kiedyś biegałam regularnie, ale niestety bieganie mnie już dosyć mocno męczy (śmiech). A pływanie? W końcu morze masz na wyciągnięcie ręki. Do tego to trzeba mieć kondycję! Jeśli chodzi o pływanie, to wydaje mi się, że jestem strasznie słaba. Lubię, potrafię, umiem, ale… brak mi tej zaciętości. A po basenie, niestety, zawsze muszę iść… spać. Podziwiam ludzi, którzy rano o godzinie idą na basen. Dla mnie byłoby niemożliwym zrobić później cokolwiek - musiałabym to odespać. A wieczorem już mi się nie chce iść. Podobno świetnie gotujesz. Zdradzisz nam jakie są twoje ulubione potrawy? Nie wiem dlaczego to budzi takie kontrowersje, że ja umiem gotować. Co do potraw, to bardzo różnie. To co ugotuję, zależy od tego co mi danego dnia w duszy gra. Jestem taka, że się "przyczepiam" do potrawy, czyli na przykład – jak się uprę na tuńczyka to będę robiła steki z tuńczyka non stop. Jak się uprę na polędwicę to będę codziennie steki z polędwicy robiła. Tak samo mam z pieczeniami, albo owocami morza. Muszę przyznać, że bardzo lubię nowalijki. Ale one są takie pracochłonne! Ziemniaki trzeba oskrobać, ogórka trzeba obrać, sałatę trzeba opłukać, pociachać, posztachać… Teraz chodzę codziennie do Miśka Maja, naszego kucharza w Gdyni, na chłodnik. Uwielbiam! Dla mnie to chłodnik idealny. Taki na maślance, bez czosnku i napchany nowalijkami. Wszystko w nim jest przepyszne i chrupiące. Moje dzieci uwielbiają go jeść. A wiadomo, że dzieci niewiele lubią. Trzeba im dawać proste potrawy. Mój Szymon na przykład strasznie lubi mieloniaki. Mieloniaki też są pracochłonne, no ale, co mam zrobić (śmiech). Moja Olka uwielbia naleśniki, czego ja nie cierpię bo nie umiem robić naleśników na mleku. Jak byliśmy we Włoszech na feriach, obiecałam dzieciom, że przygotuję naleśniki, ale poszłam spać o bo byłam zmęczona po stoku. Wstałam o rano i pomyślałam, że zrobię im te obiecane naleśniki. Zrobiłam cały gar na mleku. Musiałam wyrzucić bo wszystkie przyklejały się do patelni. Zrobiłam nowe ciasto – bez mleka i – było idealnie. Czyli potrawy dla dzieci masz opanowane. A co przeważa w waszym "dorosłym" menu? Muszę przyznać, że jestem strasznie mięsożerna, ale nie jem za dużo mięsa, bo mój organizm nie jest w stanie tyle przerobić. Uwielbiam jagnięcinę. Od czasu do czasu, pozwalam sobie na comber jagnięcy - potrawę, którą przywiozłam z Turcji. A taka naprawdę "zapchaj dziura” - kiedy nie mam pomysłu na nic innego to pieczony kurczak. Moje dzieci wtedy mówią – "Mamo, tylko nie to!” (śmiech). Nowy wizerunek Przyznaję, że zmiana twojego wizerunku była zaskoczeniem. Przez długie lata miałaś ciemne włosy. Jak się czujesz jako blondynka? Dla mnie to powrót do korzeni bo, choć długo nosiłam ciemne włosy, w rzeczywistości jestem naturalną blondynką. Ale powiem szczerze - byłam przerażona. Kiedyś nie bałam się takich radykalnych zmian. W liceum przefarbowałam się nawet trzy razy! Miałam na głowie blond, potem burgund, a następnie czerń. I wtedy się tego nie bałam. A teraz ? Myślałam sobie: tyle lat nosiłam te ciemne włosy: "Boże jedyny – co to będzie?". Chciałam zmiany. Uważam, że kobieta zmienną być powinna. Radykalne obcięcie nie wchodziło w grę - bo nie jestem fanką krótkich włosów. Uważam, że kobieta najlepiej wygląda w długości, którą można zarówno rozpuścić, jak i fajnie upiąć. Ania wybrała farbę Color Naturals jasny blond (odcień nr 8) Jakimi słowami określiłabyś teraz swój styl? Najbliżej mi do hipstera. Choć jestem osobą, która nie lubi trwonić majątku na ciuchy. Ubieram się w sieciówkach. Mam liczną rodzinę i wiem, że dzieci szybko rosną – wychodzę więc z założenia, że ubieranie ich niewiadomo jak, nie ma sensu. W pracy korzystam z pomocy stylisty. Od lat współpracuję z Jolą Czają, która zawsze wynajdzie dla mnie jakąś ekstra sukienkę np. od Łukasza Jemioła, albo szybko wymyśli coś fajnego na koktajl event. Wiadomo, że jakieś "perły" w szafie mam, ale żeby tak afiszować się nimi, to nie w moim stylu. Czyli rozumiem, że twoim ulubionym polskim projektantem jest Łukasz Jemioł? (Śmiech) Przynajmniej ostatnio. Przyznaję, że na ostatnią imprezę przesłał mi sukienki… pocztą. Wcześniej, kilka razy mieliśmy okazję spotkać się osobiście i porozmawiać. Muszę powiedzieć, że jego projekty to dla mnie "strzał w dziesiątkę". Sukienka z wielkim dekoltem, którą ostatnio miałam na sobie, wywołała ogromną sensację. "Mówię mu – wiesz Łukaszu, mój dekolt wywołał sensację niczym odkryte plecy Kaliny Jędrusik w PRL-u." Ale tak naprawdę jestem przekonana, że nikt nie był kreacją zbulwersowany. Rozumiem też, że aby numer pisma się sprzedał musi być na okładce coś w stylu "odkryte piersi Ani P." Masz jakieś sprawdzone urodowe triki, które mogłabyś zdradzić naszym czytelniczkom? Wszystkie moje urodowe "sztuczki" zmieniają się na przestrzeni lat, bo zmieniam się również i ja. Staram się z tym pogodzić (śmiech). Na co dzień staram się używać tylko podkładu. Uważam, że nie ma nic piękniejszego niż wypoczęta i dobrze nawilżona skóra. Moją największą tajemnicą jest to, że pod podkład nigdy nie nakładam kremu. Cera nie świeci się, a makijaż nie spływa. Wieczór wcześniej obficie kremuję twarz. Dzięki temu, po przebudzeniu skóra jest zawsze dobrze nawilżona. Dodatkowo, tonizuję twarz, a kiedy jest już sucha - nakładam podkład. Mogę podzielić się również wypróbowanym sposobem na gęste i długie rzęsy. Najpierw nakładam warstwę odżywki do rzęs, dopiero potem tusz. To są takie moje ulubione triki. Obracasz się w środowisku, w którym wzajemna rywalizacja jest na porządku dziennym. Mimo tego, w wywiadach nie raz mówiłaś o przyjaźni z Katarzyną Bujakiewicz. Czy przyjaźń w show-biznesie jest możliwa? Nie jest to prawda, że nie ma przyjaźni. Pamiętam jak z Małgosią Sochą zaczynałam w "Złotopolskich". Między nami od razu zaiskrzyło! Wzięła mnie, przytuliła – cała ona. Do tej pory tak mamy, że jak się spotykamy, a możemy się całe lata nie widzieć, to jest tak fajnie. Świetną dziewczyną jest też Ania Dereszowska. Chyba nie ma takich aktorek, z którymi by mi się źle współpracowało. To prawda, że z Kasią Bujakiewicz przyjaźnimy się również prywatnie. Właściwie wszystkie dziewczyny na planie jakoś trzymają ze sobą. Jak tylko mamy przerwę, przeglądamy wszystkie gazety ze stojaka. Kolorowa prasa dostarcza nam masę rozrywek (śmiech). Przeglądamy kolejne strony i śmiejemy się z siebie nawzajem. Czy masz jakiekolwiek kompleksy? No pewnie, że mam. Jak każda kobieta. Nie będę o nich mówiła. Powiem tylko, że nie zawsze są to kompleksy, związane z wyglądem. Czasem chodzi o to, że z czymś się nie wyrobiłam. Zdarza się, że zaczynam robić zbyt wiele rzeczy naraz i nie zawsze uda mi się doprowadzić te rzeczy do końca. Staram się nad tym pracować. Zamartwianie się wyglądem to takie "miałkie". Jak tylko pomyślę o tym, że mam cellulit, czy przytyłam to od razu na ziemię sprowadza mnie widok rodziców z kalekim dzieckiem. Czasem mam w sobie złość i niemoc. Zastanawiam się skąd się to bierze, że jedni ludzie mają wiele trosk i nieszczęść, a inni mniej.