Row Number Kit Number Name Maternal Ancestor Name Country Haplogroup HVR1 Mutations HVR2 Mutations [Test Group] - Autosomal Distant Relatives - H: 1: 297394 Agata Marcinkiewicz (born Deynowiec) was born circa 1839, in birth place, to Szymon Deynowiec and Ludowika Deynowiec (born Syroyc). Szymon was born circa 1808, in Miedniki Królewskie, Litwa. Ludowika was born on May 23 1807, in Miedniki Królewskie, Litwa. Agata had 6 siblings: Tomasz Deynowiec, Maryanna Klara Deynowiec and 4 other siblings. Najpierw Isabel poskarżyła się, że kiedy przed świętami trafiła do szpitala po wypadku samochodowym , Kazimierz Marcinkiewicz tylko odgrywał rolę kochającego męża, a "tak naprawdę Byłemu premierowi grozi więzienie. MAW 05.11.2019 14:05. Kazimierz Marcinkiewicz i Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz wciąż nie doszli do porozumienia w sprawie alimentów. Były premier Życiem 'Kaza' i Isabel targały prawdziwe namiętności. Nie dziwi nas, że ich związek zakończył się tak, jak się rozpoczął - na łamach tabloidów. Najpierw mieliśmy publiczne RT @k_marcinkiewicz: Jak najszybciej należy zastąpić pojęcie „władzy rodzicielskiej” odpowiedzialnością rodzicielską. Władza wobec dzieci kojarzy się dwuznacznie. Niech dziecko będzie podmiotem, a nie przedmiotem. 01 Jun 2023 14:48:36 Kazimierz Marcinkiewicz zamienił politykę na pasję do sportu. Były premier bardzo się zmienił Kazimierz Marcinkiewicz zamienił politykę na pasję do sportu. Były premier bardzo się zmienił Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz Kazimierz Marcinkiewicz Były premier jest mocno rozżalony wyrokiem za Musisz przetłumaczyć "MUSI ZOSTAĆ W SZPITALU" z polskiego i użyć poprawnie w zdaniu? Poniżej znajduje się wiele przetłumaczonych przykładowych zdań zawierających tłumaczenia "MUSI ZOSTAĆ W SZPITALU" - polskiego-angielski oraz wyszukiwarka tłumaczeń polskiego. Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz an Kazimierz Marcinkiewicz's ex-wife,Parents Jadwiga Olchowicz,Spouse Kazimierz Marcinkiewicz KAZIMIERZ MARCINKIEWICZ -WIERSZE ISABEL I NOWA MIŁOŚĆZacznij wspierać ten kanał, a dostaniesz te bonusy:https://www.youtube.com/channel/UCT8fIIrcFB0_HaeQWo7 AiNI. „Bywa, że przychodzi ono niespodziewanie, to jakby podwójne szczęście” - ten wpis na blogu żony Kazimierza Marcinkiewicza zelektryzował wszystkie polskie to była prawda i Isabel spodziewa się dziecka ze swoim ukochanym? - spekulują kolorowe pisma. Czas pokaże, a tymczasem możemy przypuszczać, że odmłodzony Kazimierz Marcinkiewicz nie do końca będzie szczęśliwy z powtórnego ojcostwa. Nieprzespane noce, pieluchy, karmienie… a przecież miało być tak „młodo”…Chcesz się z nami podzielić czymś, co dzieje się blisko Ciebie? Wyślij nam zdjęcie, film lub informację na: [email protected] Mija 15 lat, kiedy ogłoszono, że Kazimierz Marcinkiewicz będzie sprawować funkcję prezesa Rady Ministrów. Szybko stał się jedną z czołowych postaci w polskiej polityce W 2009 roku cała Polska dowiedziała się, że serce Kazimierza Marcinkiewicza skradła znacznie młodsza od niego Izabela Olchowicz, kiedyś czule nazwana przez premiera "Isabel". To dla niej miał porzucić dotychczasową żonę Związek premiera i jego młodej ukochanej był szeroko komentowany w mediach. Para bywała na salonach, pozowała do zdjęć i opowiadała o swej miłości w kobiecych czasopismach. Z czasem miłość wygasła, a byli partnerzy rozpoczęli batalię sądową "To prawda, że zalegam jej z zasądzoną pomocą finansową. Pracuję na własny rachunek bardzo ciężko i intensywnie" - wyjaśniał Kazimierz Marcinkiewicz, nazywając byłą żonę "stalkerką". Dziś były premier szuka pracy na portalu branżowym Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Kazimierz Marcinkiewicz - jego nazwisko znają wszyscy. Dokładnie 15 lat temu zaczął sprawować zaszczytną funkcję prezesa Rady Ministrów, będąc tym samym jedną z najważniejszych osób w państwie. Robił karierę nie tylko w polskiej polityce, ale również w renomowanych zagranicznych firmach. Był synonimem człowieka sukcesu. W pewnym momencie karta się odwróciła. Wszystko zaczęło się od związku z młodą "Isabel". Od tamtej pory Kazimierz Marcinkiewicz nie może odbudować swojego wizerunku i istnieje w mediach jedynie w kontekście skandali. Jak do tego doszło? Kazimierz Marcinkiewicz pochodzi z Gorzowa Wielkopolskiego. Z wykształcenia jest fizykiem i przez siedem lat pracował w zawodzie w gorzowskiej szkole podstawowej. Zawsze ciągnęło go jednak do polityki. Kazimierz Marcinkiewicz: rozwój kariery w polityce W 1992 roku Kazimierz Marcinkiewicz został wiceministrem edukacji narodowej w rządzie Hanny Suchockiej. W 2001 roku wstąpił do Prawa i Sprawiedliwości, a w Sejmie IV kadencji był przewodniczącym Komisji Skarbu Państwa. Resztę artykułu znajdziesz pod materiałem wideo: We wrześniu 2005 roku Kazimierz Marcinkiewicz został prezesem Rady Ministrów. Rok później podał się do dymisji i niemal natychmiast został nominowany na prezydenta Warszawy. W 2007 roku był doradcą prezesa Powszechnej Kasy Oszczędności Banku Polskiego, a następnie reprezentował Polskę w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju. Kazimierz Marcinkiewicz działał też w banku inwestycyjnym Goldman Sachs. Kilka lat temu opuścił szeregi PiS, a dziś deklaruje swoje poparcie dla Koalicji Obywatelskiej. Jak to się stało, że człowiek z tak imponującym CV jest od dwóch lat bezrobotny? Dlaczego większość ludzi, słysząc jego nazwisko, myśli – "Isabel"*? Wszystko zaczęło się w 2009 roku, kiedy to wyciekło nagranie ze studia telewizyjnego, do którego Kazimierz Marcinkiewicz nie przyszedł sam. Towarzyszyła mu młoda blondynka, która zaczęła stroić sobie żarty w przerwie nagrania. Pech chciał, że kamera była włączona cały czas, dzięki czemu cała Polska mogła zobaczyć, jak para okazuje sobie czułości. On zwracał się do niej pieszczotliwie "Isabel" i wyznawał, że "bardzo ją kocha". Ona pokazywała mu swoje nowe kozaczki. Kazimierz Marcinkiewicz i jego burzliwy związek z "Isabel" Po ujawnieniu nagrania rozpętała się medialna burza. Plotkowano, że Kazimierz Marcinkiewicz miał dla młodszej o 22 lata Izabeli Olchowicz porzucić żonę i czworo swoich dzieci, za co zebrał cięgi od opinii publicznej. Ostatecznie para pobrała się, a następnie udzieliła pamiętnego wywiadu magazynowi "Viva!". Izabela Olchowicz wspominała ślub z Kazimierzem Marcinkiewiczem słowami: Izabela i Kazimierz Marcinkiewiczowie na okładce "Vivy!" Przez chwilę wydawało się, że małżonkowie nie mogli być lepiej dobrani. Kazimierz Marcinkiewicz mówił o żonie "kobieta moich marzeń", ona rewanżowała się komplementem, zapewniając, że jej "mąż ma bardzo młodą duszę". Isabel zdążyła dodatkowo zaistnieć jako poetka, publikując swoje wiersze online, a były premier RP zabrał ukochaną za granicę, gdzie zaczął robić karierę w dużych instytucjach bankowych. Niestety, każda bajka kiedyś dobiega końca. W 2016 roku gruchnęła informacja o rozwodzie pary. Od tamtej pory jesteśmy świadkami nieustannego obwiniania się małżonków o rozpad związku na łamach prasy. Tabloidy dodatkowo podchwyciły i relacjonowały na bieżąco zażartą walkę Marcinkiewiczów o alimenty. Foto: MW Media Kazimierz Marcinkiewicz i Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz Sytuacja zaogniła się przez niezdolność Izabeli Marcinkiewicz do pracy. W 2014 roku kobieta uległa wypadkowi, wskutek którego doznała trwałego uszkodzenia lewej ręki i została skazana na noszenie usztywnienia w okolicach ramienia i barku. Od tamtej pory pokazuje się publicznie w gorsecie. Kazimierz Marcinkiewicz w sądzie deklarował, że jest w stanie płacić byłej żonie od 500 do 1000 złotych miesięcznie. Sąd uznał jednak, że – z racji kontuzji – na konto Olchowicz powinno wpływać jednak 5000 złotych. Eksżona byłego premiera w rozmowie z Pudelkiem tak skomentowała wyrok: Foto: MW Media Kazimierz Marcinkiewicz i Izabela Marcinkiewicz Od tamtej pory jesteśmy świadkami niekończącej się "telenoweli". Była żona Kazimierza Marcinkiewicza skarżyła się na Facebooku, że mężczyzna nie wypłaca jej zasądzonych alimentów. Swego czasu do sieci nawet trafiło kompromitujące nagranie z byłym premierem, robione wprost z toalety. Zobacz też: Była żona żali się na Marcinkiewicza. "Dług jest niespłacony" Obwiniając byłą żonę za publikację filmiku, Kazimierz Marcinkiewicz nazwał ją "stalkerką" i wniósł sprawę do sądu. W oświadczeniu byłego premiera, opublikowanym na jego profilu na Facebooku, mogliśmy przeczytać: Resztę artykułu znajdziesz pod materiałem wideo: W 2019 roku Kazimierz Marcinkiewicz wycofał się z życia publicznego. Swoją decyzję tłumaczył tym, że ma dość prania publicznie brudów z byłą żoną. W oficjalnym wpisie na swoim profilu w mediach społecznościowych tłumaczył: Obecnie Kazimierz Marcinkiewicz szuka pracy na portalu LinkedIn. Były premier wrzucił tam wpis, w którym szeroko opisuje swoje kompetencje zawodowe i twierdzi, że jest gotowy na nowe wyzwania. Trzymacie za niego kciuki? Foto: Paweł Wrzecion / MW Media Kazimierz Marcinkiewicz * Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz, niegdyś nazwana przez Kazimierza Marcinkiewicza "Isabel", prosi media o "niestosowanie bezprawnie stosowanego przezwiska" "Isabel", ponieważ ma na imię Izabela. Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z życiem gwiazd, zapraszamy do naszego serwisu ponownie! Małżeństwo Kazimierza Marcinkiewicza i jego żony, Izabeli, oficjalnie zakończyło się zaledwie kilka dni temu. Jednak rozwód znanego małżeństwa wciąż wzbudza wielkie kontrowersje, porównywane do emocji, które od samego początku budziła ta miłość. Były premier dla młodszej o ponad dwie dekady ukochanej porzucił żonę i czwórkę dzieci, w wywiadach opowiadał o "tej cudownej kobiecie, którą pokochałem", ona o nim powtarzała: "Kazimierz ma bardzo młodą duszę". Gdy się poznali w Londynie, zdawałoby się, że nic ich nie połączy, bo nie może. Różnica pokoleń i światów. A jednak... Kilka minut rozmowy i uznali, że znają się całe wieki. A "Viva!" towarzyszyła narodzinom tej miłości. Była także z nowożeńcami w podróży poślubnej w Wenecji. Przypomnijmy sobie tę wyjątkową love story, którą w październiku 2009 tak opisywała Krystyna Pytlakowska... Fot. Robert Wolański Polski konsulat. Barcelona, 21 sierpnia. Słoneczny dzień. Na termometrach 26 stopni. Od godziny mrozi się w wiaderku francuski szampan. Równo o biegnąc po schodach na szóste piętro, zjawiają się Państwo Młodzi i ich świadkowie. Gości jest pięcioro, nie licząc Nowożeńców. Tak sobie życzyła Młoda Para. Żadnych paparazzich. Zdjęć robionych przez okno albo z drzewa rosnącego tuż obok. Żadnych dziennikarzy. Anonimowość. Konsul z widoczną radością, jak wspólnik sekretu, wita Młodych i resztę towarzystwa. Wypowiada formułę ślubną, wkładając w to wiele uczucia. Pada mocne „tak” przysięgi. Nowożeńcy uśmiechają się do siebie, patrząc sobie głęboko w oczy. Pierwszy małżeński pocałunek. „Gorzko, gorzko”. „Żebyście byli szczęśliwi!”. Specjalnie przygotowana piosenka, ich ulubiona, toasty. Świadkowie – ze strony Pana Młodego Piotr, właściciel niedużej londyńskiej restauracji, i Dorota, przyjaciółka Panny Młodej – składają im życzenia. Za nimi ich partnerzy – dziewczyna Piotra i mąż Doroty. I Krzysztof, wieloletni przyjaciel Kazimierza, który przyjechał specjalnie z Warszawy (dziś mnie prosi: „Bez nazwiska”). Po 25 minutach już po wszystkim. Poza garstką znajomych nikt jeszcze nie wie, że Kazimierz Marcinkiewicz i Izabela Olchowicz właśnie przysięgli sobie miłość i wierność aż po grób. Ale wieść rozchodzi się lotem błyskawicy. Gdy napiszą o tym gazety w Polsce, żadne z nich nie skomentuje tych informacji. Isabel w swoim blogu z datą 21 sierpnia pisze tylko, że trudno o prawdziwych przyjaciół, trzeba więc o nich dbać. Kiedy w TVN24 Bogdan Rymanowski pyta byłego premiera o ślub, ten zmienia temat: „Nasi piłkarze grają beznadziejnie”. Mnie powie: „Nie mogę wszędzie opowiadać o osobistych zdarzeniach. Za taką otwartość już dostałem po głowie”. Oboje wiedzą, że tabloidy ścigają ich nieustannie, przypomina to zabawę w kotka i myszkę. Bywa ekscytujące, ale i upokarza. Wpisami internautów przestali przejmować się dawno. Spotykamy się w wykwintnej restauracji Różana w Warszawie. Zamawiamy lekkie dania i słynny tort bezowy, którym Iza dzieli się z mężem. Trzymają się za ręce. Promienieją. Szepcą sobie coś na ucho. Jak dzieci, którym udało się wyciąć dorosłym niezły kawał. Fot. Robert Wolański Jak zostać dyrektorem ZOO? Andrzej Kruszewicz o swojej drodze i pracy ze zwierzętami Suknia od Prady Oglądam zdjęcia ze ślubnej ceremonii – Iza w pięknej, rozszerzanej kreacji écru od Prady, Kazimierz w czarnym garniturze od Armaniego. On wybrał dla niej suknię, ona dla niego garnitur. Sprawiło im to niesamowitą przyjemność – zerwali z przesądem, według którego narzeczony nie powinien oglądać przyszłej żony w jej ślubnej kreacji. Uwielbiają łamać tabu. Zgodnie z tradycją Panna Młoda miała tylko na udzie niebieską podwiązkę, pożyczoną od przyjaciółki. I miesiąc ślubu musiał mieć w nazwie „r”. O sukni napisze w blogu dopiero 25 sierpnia, dla niepoznaki: „Nie wytrzymam, napisać muszę. Do wyboru, do koloru: krótkie, długie, czasem i za krótkie, są wąskie, szerokie, czasem za szerokie (…) więc tym lepiej, gdy pewnego pięknego dnia w pierwszym odwiedzonym sklepie z pomocą mojej połówki i przyjaciółki odnajduję »my pretty baby«. To cudowne wydarzenie, które, póki go nie przeżyjesz, nie będziesz wiedziała, jak pięknym może być i że może tak cieszyć. To już prawie jak… wówczas kobieta czuje się prawdziwą kobietą, małą gwiazdeczką, kwitnącym kwiatem, księżniczką, a może nawet jak dziecko w sklepie z zabawkami…”. Ale ślub to bardzo poważna sprawa. Zakupu ślubnej sukni na ogół dokonuje się raz w życiu. Na zdjęciach wyglądają jak gwiazdorzy filmowi. W tle błękitne niebo Barcelony. Cały świat przestał istnieć. Jest tylko ich dwoje. Radość zatrzymana w kadrze, „Mała Księżniczka”, która odnalazła swojego księcia. Isabel w dzieciństwie uwielbiała bajki. Była nieśmiała, zamknięta w sobie. Jak każda dziewczynka, marzyła o tym jedynym, który ją porwie i zawiezie w ten bajkowy świat. I właśnie tak się stało. Tyle że to raczej ona go tam zabiera. Fot. Robert Wolański „Od pierwszej podróży do Andaluzji, cztery lata temu, Hiszpania stała się moim wymarzonym krajem, tak pięknym, że zapiera dech”, mówi mi, gdy siedzimy w Różanej w Warszawie. „Wracałam tam wiele razy. Pokazywałam »moją« Hiszpanię Kazimierzowi. Do Andaluzji też go zabiorę – tam jeszcze nie był”. Nic dziwnego, że ślub chcieli wziąć właśnie w Hiszpanii. „Po ceremonii pojechaliśmy do najlepszego hotelu w Barcelonie – Majestic, który ma chyba najlepszą w Europie restaurację”, mówi świadek Piotr. „Jedliśmy gazpacho i sałatkę z lobstera – takiego dużego raka”. Iza jest wegetarianką. Ewa, jego dziewczyna, doda: „Później do białego rana tańczyliśmy w hiszpańskim klubie. Tańce dyskotekowe, ale Iza i Kazimierz cały czas byli blisko siebie. Nie odstępowali się na krok”. Piotr: „Widać między nimi wielką więź, chociaż moim zdaniem chcą żyć chwilą. Nie myślą ani o przeszłości, ani o przyszłości. Przyjmują życie, jak leci. Obserwowałem ich znajomość, to, jak się rozwijała. Kazimierz przyszedł któregoś wieczoru do restauracji. Przedstawił mi Izę: »To moja koleżanka«. Myślałem: Pewnie poznał ją w banku. Może razem pracują? Wracali z teatru, z musicalu. To było niecały rok temu. Jeszcze nic między nimi nie było. Kiedy po miesiącu znowu się gdzieś spotkaliśmy, zapaliło mi się w głowie czerwone światełko: między nimi coś iskrzyło, chociaż nie widywali się często. Kazimierz miał takie wesołe oczy. Fot. Robert Wolański Kiedy mężczyzna spotyka kobietę Lipiec 2008. W kawiarni przy hali odlotów pustawo. Zajęte tylko dwa stoliki. Przy jednym siedzi dziewczyna zatopiona w lekturze czasopisma psychologicznego. Kilka miejsc dalej mężczyzna w garniturze. Myśli: Wypiłem już swoją kawę, do odlotu jeszcze trochę czasu. Czemu do niej nie zagadać? Leci pewnie, jak ja, do Londynu. Pyta: „Chyba nie będziemy tak rozmawiać na odległość?”. Iza: „Kaz miał taki rozbiegany wzrok. »A pani do Londynu?«. Śmieszne. Bo siedziałam przy bramce do Londynu właśnie. Widocznie chce pogadać. Pomyślałam: Może boi się lotu? Nie wygląda na seryjnego mordercę (śmiech). Zaprosiłam go do swojego stolika. Przesiadł się w trzy sekundy”. Na ręce nosiła meksykańską bransoletkę z napisem: „Isabelle”. Przedstawił się więc również: „Kazimierz Marcinkiewicz”. Nigdy nie wiadomo, kiedy nas dopada przeznaczenie. Może właśnie w taki upalny lipcowy dzień? Ale jeszcze o tym nie wiedzieli. Nie wiedzieli, ile trudności będą musieli pokonać, by być razem. Ile wylać łez. I ile rozmów odbyć o rozstaniu z poprzednim życiem. Wszystko wydawało się takie nieprawdopodobne. Kiedy ona miała dziewięć lat, on wchodził właśnie do wielkiej polityki. Wiceminister edukacji w rządzie Hanny Suchockiej. Kiedy Iza zbliżała się do matury, Kazimierz kierował gabinetem premiera Jerzego Buzka. Gdy ona odnalazła swoje miejsce w Londynie, on był już najbardziej lubianym premierem. Fot. Robert Wolański Zdawałoby się, że nic ich nie łączy, bo nie może. Różnica pokoleń i światów. A jednak... Kilka minut rozmowy, a zdawało im się, że znają się całe wieki. „Zupełnie, jakbyśmy się spotkali w poprzednim wcieleniu” Kazimierz: „Zaimponowała mi. Ona myśli i po polsku, i po angielsku, chociaż liczy po angielsku. Jest przyjacielska i kontaktowa, oczytana. Można z nią rozmawiać o wszystkim i nie czuje się upływu czasu. Pracuje w banku. Zrobiła karierę. Zarabia dużo więcej niż minister w Polsce. Nikt jej nie pomagał, wszystko zawdzięcza sobie”. Iza: „Bardzo ciekawie opowiadał. Zupełnie nie czułam bariery wieku. Ma bardzo młodą duszę – pomyślałam. Nie pomyliłam się. Kazimierz świetnie się dogaduje z młodymi. A tańczy… lepiej niż oni. Moi znajomi go bardzo lubią. I przypomniałam sobie, że chyba go znam, że to premier. Czytałam niedawno wywiad z nim w Internecie. Zapamiętałam jeden z postów: Marcinkiewicz to dobry człowiek. A ja dobroć bardzo cenię”. Fot. Robert Wolański Kazimierz: „To Iza ma dobre serce. Wszystkim wkoło pomaga. Gdy napadną na nas paparazzi, nie złości się, mówi: »Przecież taka ich praca«. Nie jest bezduszną lalką. Zadaje mądre pytania, prowokuje do dyskusji, jest okropnie dociekliwa. Nie da się zbyć hasłami. Zaskoczyło mnie, że taka młoda dziewczyna tak się przejmuje ludzkim losem”. Gdy okazało się, że oboje uwielbiają sushi i musicale, wymienili telefony. Nic z tego nie musiało wyniknąć. Po prostu spotkało się dwoje ludzi żyjących na obczyźnie, którzy czasem mogą spędzić razem wieczór w teatrze oraz porozmawiać o polityce, podzielić się poglądami na życie. Polityka i czerwone wino Piotr: „W Londynie jestem od 1992 roku, Kazimierza poznałem trzy lata temu w restauracji. Nie mogłem uwierzyć, że spotkałem człowieka, którego karierę od dawna śledziłem. On jest pierwszym politykiem, którego emigracja pokochała. I słuchała. Nieraz spotykaliśmy się w większym gronie, chodziliśmy razem na kolacje albo Kazimierz zapraszał nas do siebie i przy czerwonym winie, które uwielbia, mogliśmy dyskutować do rana. Bo jak on wchodzi na polityczne tematy, to się ożywia, ma błysk w oczach. To urodzony polityk, facet z polotem. Powinien wrócić na scenę polityczną. Ale czy to zrobi? Nie wiem. Chyba teraz nie będzie mu łatwo. Fot. Robert Wolański Chciał zostać w polityce, sam to przyznaje. Ale kiedy odszedł z rządu, uznał, że czas skończyć z polityką, czas poznać świat poza nią. „Mogłem dalej pracować w Sejmie, byłem przecież posłem, tylko że po odejściu z funkcji premiera złożyłem też mandat poselski. Nie to, że obraziłem się na politykę, tylko pomyślałem, że zdobyłem i tak bardzo dużo, zaszedłem wysoko, zdobyłem szacunek, zaufanie ludzi. Dlatego muszę pójść w świat, pójść do gospodarki i ponownie zainwestować w siebie. Zwłaszcza że Jarosław Kaczyński zmarnował świetny projekt polityczny – solidarnego państwa. To bolało. Przeżyłem mocno tę porażkę. Gdy i Warszawa mnie odrzuciła, stwierdziłem: w takim razie biznes”. Założył własną firmę: Doradztwo gospodarcze i finansowe Kazimierz Marcinkiewicz i zaczął pracę w znanym londyńskim banku. To może nie taka adrenalina, jaką daje premierowanie, ale gdy prowadzi się negocjacje z klientem, ciśnienie też rośnie. A po pracy można zdjąć garnitur i być zwyczajnym facetem. Kazimierzem. Chociaż dżinsy zaczął nosić dopiero po czterdziestce, i to od czasu do czasu, teraz wkłada je popołudniami codziennie. Piotr i jego dziewczyna Ewa wyczuwali, że w Londynie Marcinkiewicz czuje się samotny. Niby ma życie towarzyskie, ale czegoś, czy raczej kogoś, brakowało. Gdy przedstawił im Izę, zobaczyli w jego oczach ten sam błysk, jaki dawała mu polityka. Fot. Robert Wolański „Gratulujemy odwagi” Piotr uważa, że Kazimierz zachował się uczciwie, odważnie. Rzucił wszystko na jedną szalę, wiedząc, że straci poparcie wielu ludzi. Może nie przypuszczał, że zmiana życia wywoła aż taką reakcję? A może miłość była dla niego warta więcej? „W Londynie cenimy go za odwagę. Zburzył tabu, wiążąc się z Izą, ale młodzi ludzie podchodzą do niego i mówią: »Super z pana koleś. Dobrze, że się pan nie ukrywał, nie chował«. Kazimierz każdemu poda rękę, z każdym porozmawia. Tu wszyscy marzą, żeby kandydował na prezydenta. Jestem pewien, że jeśli zechce, Iza stanie przy nim, pomoże. To naprawdę mądra dziewczyna. Rozwód... Takie rzeczy zdarzają się przecież w każdym środowisku”. On sam nie chce mówić o przeszłym życiu. Pierwsza zasada – nie ranić. Wie, jak to mogłoby zostać odebrane przez ludzi z zewnątrz. „Wiem, jaki błąd popełniłem. Nie chcę popełniać go po raz drugi”. „Jaki?”, pytam. „Nie wolno się rozstawać, ani na długo, ani na krótko. Niedawno, gdy brałem udział w Forum Ekonomicznym w Krynicy, dzwoniliśmy do siebie z Izą po kilkanaście razy dziennie. A po dwóch dniach wiedzieliśmy, że musimy natychmiast się zobaczyć. Fot. Robert Wolański „Wszędzie chodzimy razem. Kazimierz to mój przyjaciel”, dodaje Iza. „Nawet na pokazy mody. Kazimierz wcale się tam nie nudzi, tyle długonogich dziewczyn (śmiech)”. Ich nowe życie jest jak pusta biała tabliczka, którą wspólnie zapiszą. I chociaż on publicznie woli mówić o polityce niż o „tej cudownej kobiecie, którą pokochałem”, to tej miłości ukryć nie mogą. Jest widoczna w każdym spojrzeniu, uśmiechu, dotyku. Reality Zmienili się. On zaczął nosić kolorowe koszule, które ona mu kupuje. Po 20 latach znów wsiadł na rower. Objeżdżają na nich rano cały Hyde Park, mieszkają w pobliżu. Chodzą popływać. Wieczorami spotykają się z jego i jej kolegami. Słuchają muzyki. Nie całują się na tarasie, bo inni mogą podpatrzyć. Dużo się śmieją, żartują. Radość ich rozpiera, to widać. Mnóstwo podróżują. Gibraltar, Paryż, Tokio, Sardynia, Hiszpania. Kładą się na piasku, patrzą w niebo. Chwilę poleżą i gna ich dalej. Kazimierz śmieje się: „Iza ma coś w rodzaju ADHD, potrzebuje zmienności, ciągłego ruchu, coraz to nowych miejsc. Wpaść, zobaczyć i biec dalej”. Rozmawiają o polityce – Iza robi się teraz znawczynią tematu. Albo o blogach, które oboje piszą. Jadają na mieście. Szkoda czasu na kuchnię. Kazimierz: „Kuchnia mogłaby u nas nie istnieć. Gdyby Iza chciała gotować, przegoniłbym ją stamtąd. Tyle jest pięknych rzeczy do obejrzenia”. Fot. Robert Wolański Nowe życie Kazimierza – dostrzeganie kolorów świata i nieczynienie żadnych porównań między dawnym a tym życiem. Nowe życie Izy: pełniejsze o tę drugą osobę, odbieranie SMS-ów w rodzaju: „kobieta jest po to, by z nią być”. Pisanie bloga. Wpisy muszą dawać ludziom do myślenia. Jest żoną byłego premiera. Osobą, na którą patrzy się przez lupę. Dają sobie dużo wolności. Kiedy ona pisze, on cierpliwie czyta w drugim pokoju. Albo idzie do kościoła – nigdy nie stracił wiary. Iza wierzy, lecz nie praktykuje. Mąż nie przekonuje jej do niczego na siłę. „Jest bardzo niezależna. I tylko na wpół oswojona”. Pocałunek na zgodę Wiedzieli, że ślub będzie latem. Już miesiąc wcześniej znali termin – trzeba było wszystko dopiąć na ostatni guzik. Trzeba było powiadomić rodziców: „To nieprawda, że mama dowiedziała się z gazety. Ona tylko chroniła moją tajemnicę. Specjalnie przyjechałam do Polski, by się z nią spotkać i powiedzieć jej o tym osobiście. Być może ma na ten temat swoje zdanie, ale uściskała mnie: »Córeczko, chcę tylko twojego szczęścia«”. Fot. Robert Wolański On dzieci poinformował też osobiście. Nie chciał, żeby dowiedziały się z brukowców. A teraz… Sytuacja jest prosta, bez dwuznaczności. Dość długo zastanawiali się, jak poradzić sobie z nazwiskami? W końcu Iza przystała na dwa, chociaż są trochę za długie. Ale dzieci będą nazywać się Marcinkiewicz. Iza żartobliwie sprzecza się z mężem, że Olchowicz brzmiałoby ładniej, za chwilę zgodę pieczętują pocałunkiem. Być może emocje wokół ich historii opadną szybciej, niż myślimy. Ludzie przywykną. Niedługo będą mieli własny dom. Szukają czegoś do kupienia. Oczywiście w okolicy Hyde Parku. Tekst Krystyna Pytlakowska On ma już potomstwo, i to dość liczne. Z czworga dzieci byłego premiera najstarsze ma 28 lat, a najmłodsze 15. Jednak wygląda na to, że Kazimierz Marcinkiewicz już niedługo będzie musiał sobie przypomnieć, jak się zmienia pieluchy. O dziecku marzy bowiem jego młoda żona Isabel. Patrz też: Marcinkiewicz i Isabel urządzają WC (ZDJĘCIA!) Na czacie w portalu na pytanie internautów, czy zamierza mieć z Kazimierzem dzieci, Isabel oświadczyła: - Powiem krótko: tak Nic więcej nie chciała ujawnić. To już kolejna wzmianka o dziecku. W październiku ubiegłego roku Kazimierz i Isabel zwierzyli się magazynowi "Viva!", że zdecydowali, że ich dziecko będzie nosiło nazwisko Marcinkiewicz. Chociaż - jak można było przeczytać - Isabel chciała, by dziecko nazywało się po mamie Olchowicz, bo tak byłoby ładniej. Czyżby coś było na rzeczy?